Lwy buszują po świecie P.A.R.N.O.

Oslo: Drobna zmiana.

Autor:
opublikowano
15 kwietnia 2018

Drobna zmiana. Same fakty. Zero narracji. Oto krótkie wiadomości z Norwegii o panoszących się samochodach elektrycznych, niepłaceniu gotówką, braku narkotyków na Plata, nowym muzeum Muncha w fiordzie. A na deser kawa zamiast herbaty. Bydgoszcz wygrywa liczbą monopolowych z całą Norwegią. 

  1. 30% samochodów rejestrowanych w Oslo to auta elektryczne. Do dyspozycji jest 400 darmowych punktów ładowania. Elektryki mają darmowy wjazd do centrum. Koncentracja Tesli na metr kwadratowych jest większa niż mew latających wokół Oslofjordu.
  2. Gotówką praktycznie nikt nie płaci w handlu i usługach. Aplikacją Wips robi się mikroprzelewy nawet na targu. Po prostu wpisuje się kwotę, numer telefonu i gotowe.
  3. Na Christian Fredrick Plass, czyli okrytym złą sławą skwerku Plata, gdzie ostro dragowano i dilowano, dziś rosną czerwone róże. Z kolcami. Obok jest plac zabaw. Wersja dla dzieci. Trochę radości bez odlotu.
  4. W dzielnicy Bjørvika, obok opery w kształcie góry lodowej, powstaje nowoczesne muzeum Edwarda Muncha w budynku na wodzie. Nie ma krzyków o ten fakt, choć szukano miejsca pod inwestycję 10 lat i znaleziono w… fiordzie.
  5. Herbaty zwykle nie ma w menu. W Norwegii pije się kawę. Stoiska z alkoholem zamyka się o 18, a w soboty do 18. W supermarketach przysłania się je roletą. W całej Norwegii jest tyle monopolowych, co w Bydgoszczy. Za wino, które w Hiszpanii kosztuje 4 euro, w Norwegii trzeba zapłacić około 90 NOK, czyli 40 zł. Najtańsze.

    październik 2017
Oslo, Norwegia, obraz Krzyk Edward Munch, fot . Paweł Kempa, Tu są lwy

Oslo: Krzyk Muncha na autobusie.

TAGS
WPISY POWIĄZANE

DODAJ KOMENTARZ

Paweł Kempa
Polska

Pamiętam jak marzyłem, żeby zobaczyć lwy w Nogongoro. Moimi idolami z dzieciństwa byli Tony Halik i Sir David Attenborough. Wodziłem palcem po mapach zapewne tak, jak oni. Zostałem dziennikarzem z żyłką podróżniczą. Współpracuję z National Geographic Traveler. Przez 5 lat tworzyłem w Men’s Health dział „Wyzwania”, a sporty ekstremalne testowałem na własnej skórze. Lubię ostrą kuchnię tajską, norweskie lodowce i zapach afrykańskiego buszu o poranku. Z żoną i rocznym dzieckiem ruszyłem przez Indonezję, Malezję i Tajlandię, gdzie zostałem zainfekowany nieuleczalnym wirusem podróżowania we troje. Pewnego dnia spojrzałem prosto w oczy lwicy w Ngorongoro.

O blogu

Na blogu Tu są lwy ruszasz ze mną w podróż. Zamieściłem tu przygody, patenty, opisałem miejsca i wyzwania, których doświadczyłem na własnej skórze. Bo każdy ma swój Everest i każdy ma swoje „lwy” do odkrycia – czasem za płotem, czasem na końcu świata. Nazwa Tu są lwy nawiązuje do łacińskiego zapisu „Hic sunt leones”. W ten sposób oznaczano na antycznych mapach tereny dzikie, nieznane kartografom. Tą odkrytą wiedzą, ale – co najważniejsze – emocjami dzielę się tu z Tobą.

Lwy polują na zdjęcia
Lwy polecają: