Być w Kambodży i nie widzieć Angkor Wat, to jak zwiedzać Kraków bez spaceru na Wawel. Ale poznanie gigantycznego kompleksu świątyń w trzy dni, można porównać do próby zjedzenia całego tortu urodzinowego na raz. Zemdli i zamuli, a paw prawdopodobny. Przekonaliśmy się, że trzeba delektować się Angkorem kawałek po kawałku.