W cudzej skórze Wyzwania

Bieg 7 Szczytów – najdłuższy bieg górski w Polsce. Relacja

Autor:
opublikowano
13 kwietnia 2018

7635 m w pionie i 240 km po skałach, szutrach i leśnych duktach, mają do pokonania ultratwardziele  w tym najdłuższym biegu górskim w  Polsce. Czy trzeba być człowiekiem z żelaza? Spokojnie – wystarczy z miedzi. Bo „Bieg 7 Szczytów”  na morderczej trasie wokół Kotliny Kłodzkiej, to także przygoda – przekonuje mnie dwóch kumpli z KGHM, z którymi rozmawiałem po biegu.

Dominik Komendacki i Krystian Domino na trasie Biegu 7 Szczytów. Foto: Piotr Dymus / Bieg 7 Szczytów

Start Biegu 7 Szczytów

Dobry horror zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie stale rośnie. Inaczej fabuła rozwija się w biegach ultra. Początki bywają zwykle bardzo niewinne, ale trasę przeżywa już tylko garstka. Pod wieczór 21 lipca 2016 na starcie w Lądku Zdroju na starcie Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich panowała niemal sielska atmosfera. Uśmiechy, ostatnia kontrola sprzętu, trochę kibiców trzymających kciuki, ale też można było dostrzec skupienie na twarzach biegaczy, a może to był lęk przeplatany kłębiącymi się pytaniami: czy dam radę, czy mam wszystko ze sobą, jak to jest pokonać 240 km? Jedni z kijkami, inni bez, większość z małymi plecakami na grzbiecie. Wolnym tempem wystartowało 148 osób. O skali trudności tego wyzwania może zaświadczyć fakt, że Bieg 7 szczytów w 2016 roku ukończyło tylko 41 osób…
Kim są ludzie, których organizm potrafi znieść tak ekstremalny wysiłek i nieustanny horror walki ze swoją psychiką, żeby nie zejść z trasy i poddać się?

–„Zacząłem biegać kila lat temu od startu w półmaratonie, który pokonałem praktycznie bez przygotowania, choć przypłaciłem to ogromnymi zakwasami i bólem. Potem przyszedł czas na maraton pokonany poniżej 4 godzin. Apetyt na co raz dłuższe dystanse rósł wraz z kolejnymi startami. Zafascynowała mnie idea biegów ultra poza asfaltem. Teraz mam już na swoim koncie kilka biegów ponad 100 km. Rok wcześniej przebiegłem 130 w ramach Super Trail na Dolnośląskim Festiwalu biegów górskich. Chciałem zmierzyć się z 240 km, choć zupełnie nie wiedziałem jak zniesie to mój organizm ” – wspomina  Krystian Domino kierownik działu administracyjnego z HM Głogów, będącego częścią koncernu KGHM. Przyznaje, że w każdym biegu ultra stara się pobiec lepiej. Nie ściga się jednak z elitą, tylko chce poprawiać swoje osiągnięcia, bo bieganie jest dla niego dodatkiem do życia, a nie jego sensem. Zwykle plasuje się w pierwszych 30% stawki startujących.

–„Zawsze byłem aktywny i próbowałem różnych sportów, ale bieganie trenuję od 3 lat. Okazało się, że mój organizm jest wprost stworzony do biegów ultra – mówi Dominik Komendacki spawacz z ZG Lubin. Dominik lubi rywalizację. Stanął na podium Biegu Wygasłych Wulkanów i w kategorii pracowników KGHM przy okazji innych startów. Potrafi po skończonej zmianie w nocy założyć czołówkę na głowę i pobiec 30 km przez las do domu w ramach treningu. Twierdzi, że musi przyzwyczajać organizm do wysiłku w nocy i mniejszej dawki snu. Koledzy z pracy żartowali, że nie przeniósł się do zakładu położonego tylko 10 km od domu, ponieważ miałby wtedy za blisko.   „Wychodzę z założenia , że jak się przebiegnie 10 km, to można potem pokonać 20 km. Jak 20 to ukończy się maraton, a potem skoro pokona się 60 to i można 120, a następnie 240. Zapisując się na ten bieg nie byłem jednak przekonany, że go pokonam. Chciałem przekonać się, gdzie leży granica mojej wytrzymałości. Nie udało mi się tego sprawdzić… Bo jednak przebiegłem 240 km!” – mówi z dumą Dominik.

Trasa przebiega przez wąwozy Gór Stołowych. Foto: Piotr Dymus / Bieg 7 Szczytów

Taktyka na bieg ultra, sprzęt i przepaki

Pokonanie tak długiej trasy wymaga doświadczenia w biegach ultra na krótszych dystansach, choć dla ultrasów słowo krótki to często bagatela – 100 km. Start na 240 km się wiąże się z dobrym przygotowaniem sprzętu, taktyki. Trzeba też liczyć na łaskę pogody, bo największym wrogiem na letnich biegach bywa upał. Na trasie Biegu 7 szczytów organizatorzy przygotowali 15 punktów odżywczych. Co około 15 – 20 km zawodnicy mogli napić się wody, napojów izotonicznch, zjeść owoce, ciastka, a co około 12 godzin ciepły posiłek. Zaplanowano również  trzy osobne przepaki co około 70 km czyli miejsca, na które organizator  dowoził rzeczy zdeponowane przez uczestników w czarnych workach (do pięciu kilogramów na osobę). Można było zmienić koszulkę, buty, skarpety, opatrzyć poranione nogi.

W ultramaratonach podstawą jest dobry plecak, w którym niesie się wodę w bukłaku lub bidonach, kurtkę,  żele i batony energetyczne. Musi być dopasowany jak druga skóra. Buty również powinny być specjalne do biegów górskich z agresywnym bieżnikiem

Krystian i Dominik, jak przyznają, zastosowali na niektórych odcinkach nietypowy sprzęt.  „Na jednym z przepaków założyłem buty do biegania po asfalcie i to był strzał w dziesiątkę, bo moje buty do biegów ultra nie sprawdzały się wcale” – mówi Dominik. „Doświadczenie z poprzedniego roku podpowiadało, że po 60 km czeka nas długi asfaltowy odcinek, więc na ten etap zasugerowałem zmianę butów na lekkie i bardziej wygodne. Oszczędziliśmy tym samym tak cenne stopy. Smarowaliśmy je wprawdzie co 15-30 km kremem na odparzenia (Sudokrem), i to pomogło zachować skórę w dobrej kondycji, ale pod koniec i tak bąble były na tyle duże, że czułem jakby mi się coś przelewało się w bucie”- mówi Krystian. Starał się także pić własnoręcznie przygotowany izotonik: herbata z cytryną, miodem i szczyptą soli. Co w przygotowaniu biegu na 240 km stanowi największe wyzwanie dla organizatorów? „Największym problemem są zasoby ludzkie – potrzeba kilkuset wolontariuszy, których trzeba rozwieść wraz ze sprzętem na kilkanaście punktów. W tym roku, właśnie ze względu na imprezy (Światowe Dni Młodzieży, Festiwal Woodstock)  tych wolontariuszy było mniej, więc wszyscy pozostali musieli pracować ciężej i dłużej” – mówi Maciej Sokołowski organizator Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich i dodaje, że jak patrzy na wpadających na metę zawodników, którzy w nogach mają po 240 km czuje ulgę, że się im nic nie stało. To potężny dystans na którym można doznać wielu urazów, zgubić się, odwodnić lub przegrzać. „Dla mnie widok ich na mecie to radość, że się im udało, że dali radę” – mówi Sokołowski.

Foto: Piotr Dymus / Bieg 7 Szczytów

To musisz mieć na trasie Biegu 7 Szczytów

Wyposażenie obowiązkowe:
1. Dowód osobisty lub paszport
2. Aktywny telefon (wraz z roamingiem)
3. Folia NRC
4. Kubek lub bidon na trasę (na bufetach nie ma kubeczków jednorazowych)
5. Kurtka wiatroodporna
6. Numer startowy dostarczony przez organizatora (przypięty z przodu – na piersi lub w pasie, zawsze widoczny!)

Wyposażenie zalecane:
1.Plecak lub nerka biegowa mieszczącej sprzęt
2. Pojemnik na wodę (przynajmniej 1 litr)
3. Latarka czołówka wraz z zapasem baterii
4. Czapka lub chusta typu buff
5. Gotówka w wysokości 30zł
6. Gwizdek
7. Mapy trasy – dostarczone przez organizatora

Patenty na motywację  

Najtrudniejszy moment dla Dominika Komendackiego nastąpił na 170 km. Brak snu dawał się mocno we znaki. Morale siadło. –„Ruszyliśmy z punktu odżywczego i po 2 km musieliśmy się zdrzemnąć, bo organizmy zastrajkowały, a oczy zaczęły się same zamykać – mówi Dominik. Pierwszy raz zasnęli podczas drugiej nocy biegu. Leżeli pod drzewem przy szlaku. Sen jednak pomógł przełamać kryzys. Był jak kop kawy. W pewnym momencie udało im się wypracować 5 godzin zapasu zabezpieczającego ich w dotarciu do mety przez limitem czasu, choć pod koniec stopniała on tylko do godziny.  Drugą drzemkę ucięli sobie 36 km przed metą, już za dnia w okolicach Barda. „Ciężko było mi się podnieść. Stopy napuchły, miałem potężne pęcherze. Przyszedł wtedy kryzys i zwątpienie w to, czy uda im się dotrzeć przed limitem 52 godzin, ale pozbierałem się i ruszyliśmy do mety mając ponad 200 km w nogach. Minęliśmy nawet inne osoby, które nas wcześniej wyprzedziły na ścieżce. Powtarzałem sobie: jeszcze do tego drzewa, jeszcze do tego zakrętu  – wyznaczanie takich małych celów pozwala przetrwać” – mówi Krystian. Bo biegi ultra pokonuje się głową. Owszem wytrenowane mięśnie są niezbędne, ale klucz do sukcesu, czyli wytrwania do końca, leży w mocnej psychice. W umyśle trwa nieustanna walka między aniołami i demonami. Już od mniej więcej połowy dystansu organizm i głowa do spółki z demonami  próbują przekonać biegaczy, żeby zakończyli tę męczarnię. Jak można je odgonić?
–„Z Krystianem powtarzaliśmy sobie na głos: musimy to skończyć! Musimy! Pamiętam,  że mówiłem do niego: jak tego nie przebiegniemy, to znów musimy się zapisać, żeby wyrównać rachunki z trasą, a jestem już tak zmęczony, że nie podejmę się tego wyzwania. Teraz albo nigdy!” – motywował Dominik.

Meta B7S w Dusznikach Zdroju. Foto: Piotr Dymus Bieg 7 Szczytów

Co czuje biegacz na mecie? Teraz mogę wszystko!
Czego dowiedzieli się o sobie podczas tego biegu? „Przekonałem się, że nie można biec bez snu przez 2 dni. W trakcie przygotowań zakładaliśmy, że wytrzymamy bez spania w ogóle, bo jak się położymy gdzieś w krzakach, to nie wstaniemy ze zmęczenia. Okazało się, że spaliśmy 2 razy po pół godziny i to pozwoliło nam przetrwać” – zauważa Dominik. „Przede wszystkim nie wiedziałem jak zachowa się mój organizm podczas tak długiego biegu, a ten start dał mi bezcenne informacje do następnych imprez ultra.  Teraz wiem, że człowiek może pokonać bardzo wiele, jeśli się do tego przygotuje. Mam to szczęście, że regeneruję się bardzo szybko. Okazało się, że w kolejnym miesiącu mogłem wystartować w triathlonie na dystansie pół Ironman (1,9 km pływania / 90 km jazdy rowerem / 21 km biegu) plasując się na koło 600 pozycji na 2000 startujących” – mówi Krystian Domino. Marzy mu się start w biegu dookoła Mont Blanc (UTMB), kultowej imprezie dla biegaczy ultra, gdzie do pokonania jest 168 km o przewyższeniu ponad 10.000 m. Co ciekawe obydwaj zawodnicy podkreślają, że ukończenie tego morderczego dystansu zawdzięczają decyzji o wspólnym biegu i wspieraniu się na trasie. Dominik motywował Krystiana w chwilach kryzysu, a Krystian odpowiadający za logistykę, hamował nieco prącego zbyt ostro do przodu Dominika,  ale dzięki temu nie złapał on kontuzji. Wspólnie pokonali trasę w 51 godzin i 8 minut. „Oczywiście jak dobiegliśmy do mety myśleliśmy zaraz jak poprawić czas za rok na tym dystansie, bo nie ma w Polsce nic dłuższego do przebiegnięcia w górach” – śmieje się Dominik.

TAGS
WPISY POWIĄZANE

DODAJ KOMENTARZ

Paweł Kempa
Polska

Pamiętam jak marzyłem, żeby zobaczyć lwy w Nogongoro. Moimi idolami z dzieciństwa byli Tony Halik i Sir David Attenborough. Wodziłem palcem po mapach zapewne tak, jak oni. Zostałem dziennikarzem z żyłką podróżniczą. Współpracuję z National Geographic Traveler. Przez 5 lat tworzyłem w Men’s Health dział „Wyzwania”, a sporty ekstremalne testowałem na własnej skórze. Lubię ostrą kuchnię tajską, norweskie lodowce i zapach afrykańskiego buszu o poranku. Z żoną i rocznym dzieckiem ruszyłem przez Indonezję, Malezję i Tajlandię, gdzie zostałem zainfekowany nieuleczalnym wirusem podróżowania we troje. Pewnego dnia spojrzałem prosto w oczy lwicy w Ngorongoro.

O blogu

Na blogu Tu są lwy ruszasz ze mną w podróż. Zamieściłem tu przygody, patenty, opisałem miejsca i wyzwania, których doświadczyłem na własnej skórze. Bo każdy ma swój Everest i każdy ma swoje „lwy” do odkrycia – czasem za płotem, czasem na końcu świata. Nazwa Tu są lwy nawiązuje do łacińskiego zapisu „Hic sunt leones”. W ten sposób oznaczano na antycznych mapach tereny dzikie, nieznane kartografom. Tą odkrytą wiedzą, ale – co najważniejsze – emocjami dzielę się tu z Tobą.

Lwy polują na zdjęcia
Lwy polecają: